„Funkcjonujemy w społeczeństwie, które jest powiązane siecią zależności finansowych napędzanych technologią”. Tak rozpocząłem wystąpienie otwierające I Targi Crowdfundingowe. Rozwiązania fintech stają się dominującym obszarem, w którym innowacje i nowe technologie są wdrażane na masowym rynku konsumenckim. I do tego sektora zaliczane są często platformy crowdinvesting, moim zdaniem błędnie.

Na temat roli platform crowdinvesting zaczynają funkcjonować na rynku pewne mity. Podobne zresztą dotyczą odpowiedzi na pytanie „po co przedsiębiorca powinien prowadzić kampanię crowdinvesting”. Błędne lub skrócone komunikaty są wzmacniane zresztą w przekazie marketingowym, a dalej media i komentatorów. W mojej ocenie takim, który przedsiębiorcy może zaszkodzić jest przyporządkowanie portali finansowania społecznościowego do sektora fintech. Rozumiem motywację wpisania się w bardzo ważny, nowoczesny i popularny obszar gospodarki, natomiast może mieć to swoje konsekwencje.

Fintech (od: financial technologies) dział gospodarki oparty na wykorzystaniu zaawansowanych technologii w celu lepszego (wygodniejszego, tańszego, nowe grupy docelowe) świadczenia usług lub usprawniania procesów na rynku finansowym. Przeważnie działania w tym sektorze prowadzą młode innowacyjne firmy (startupy) niezależnie lub wspierane w formie inwestycji, inkubacji lub aliansu przez tradycyjne instytucje finansowe.

Sektor FinTech powstał wy wyniku (1) rozwoju technologii i szybkiej jej adopcji w rozwiniętych społeczeństwach, (2) rozwoju sektora nowych mediów oraz (3) nieefektywności na rynku kapitałowym lub/i nowym możliwościom świadczenia usług finansowych.

Portale crowdinvesting oczywiście w swojej działalności łączą technologie oraz finanse. Natomiast wbrew coraz bardziej powszechnemu poglądowi, nie świadczą usług finansowych. W wielu przypadkach nie biorą nawet odpowiedzialności za pośrednictwo w ich świadczeniu. Platforma pożyczkowa, czy marketplace wymiany walut za odpowiednim wynagrodzeniem powodują, że usługa jest zrealizowana. Rzeczywista usługa właściciela portalu crowdfundingowego polega jednak na innych elementach – narzędziach prezentacji, promocji, udostępnieniu bezpiecznego rozwiązania prawnego oraz dostępie do wygodnego systemu kolekcjonowania rozproszonych wpłat. Oznacza to, że w większości wypadków nie ma zaplecza finansowego ani własnego, ani łatwo dostępnego. Zaś zakres obsługi klienta-przedsiębiorcy nie obejmuje gwarantowanej usługi finansowej, tj. pozyskania finansowania (choć jest za to pobierane wynagrodzenie prowizyjne, gdy się uda).

Wiem z doświadczenia, że wielu przedsiębiorców decydując się na daną platformę oczekuje nie tyle wsparcia w zakresie profesjonalnej kampanii, co utożsamia współpracę z obietnicą pozyskania kapitału. Niestety mniej profesjonalne podmioty na takiej obietnicy budują też swoją komunikację i działania sprzedażowe.

W mojej ocenie działalność platform crowdinvesting należy klasyfikować jako legaltech, a nie fintech. Oferowana przez nie wartość to wygodny i bezpieczny dostęp do zdigitalizowanego procesu zawierania umów, których konsekwencją jest pozyskiwanie finansowania. Wymaga to nie tylko profesjonalizmu prawnego, ale wręcz doskonałego zrozumienia regulacji i w konsekwencji takiego zaprojektowania rozwiązań technologicznych, by ułatwiać procesy transakcyjne czy obniżyć ich koszty. Przykładem tej rzeczywistej wartości może być:

  • obniżenie kosztów prawnych (bo to samo rozwiązanie wykorzystuje wielu klientów i jednostkowo może być oferowane taniej);
  • eliminacja papierowej formy zawierania umów (crowdconnect.pl prowadzi pierwsze w Polsce IPO NewConnect bez wykorzystania papierowych dokumentów czy formularzy);
  • obniżenie kosztów obsługi inwestora, a w konsekwencji bariery wejścia dla inwestorów indywidualnych;
  • możliwość prowadzenia świadomej kampanii crowdinvesting, w ramach której pozyskanie kapitału jest tylko jednym z elementów (w Polsce zrozumienie tej perspektywy jest wyjątkowo rzadkie, niestety).

Te elementy są ważne, są przydatne i stanowią wartość, za którą należy się wynagrodzenie. Większość platform jest jednak postrzegana przez pryzmat efektywności w pozyskiwaniu finansowania i nawet bierze za to wynagrodzenie, ale nie zobowiązuje się do skuteczności w tym zakresie. I to jest punkt, w którym pojawia się dysonans po stronie Emitenta. Otóż nagle może obudzić się w trakcie własnej kampanii, nie wiedząc lub nie chcąc jej prowadzić. Na koniec obwini operatora platformy lub doradców za nieefektywność w pozyskiwaniu środków. Usłyszy w odpowiedzi zgodną z prawdą odpowiedź, że portal nie jest pośrednikiem i to błędne koło się napędza.

Slajd z prezentacji strategicznej dot. crowdinvesting

Potwierdzenie mojej analizy możemy obserwować w przypadku niektórych właścicieli platform, panikujących po publikacji stanowiska KNF, o którym pisałem w Okiem Króla #3. Nie nastąpiła żadna zmiana prawa, nie zmieniła się nawet fachowa interpretacja, ale wystarczyło to by część podmiotów wycofała się z rynku. Oznacza to, że nie nie tylko nie mieli doskonałości w rozumieniu przepisów, ale wręcz byli zainteresowani crowdinvestingiem wyłącznie w związku z relatywnie prostym trybem jego stosowania. A gdy przestała obowiązywać taryfa ulgowa okresu przejściowego i przyszedł odpływ, stało się jasne kto pływał bez majtek…

W tej grze nie przypisuję nikomu winy. Jest w interesie wszystkich uczestników rynku, by wzajemne relacje były profesjonalne, dookreślone i każdy realizował swoje zadania. Operator platformy crowdinvesting ma wiele możliwości kształtowania swojej strategii i oferty. Ważne by jego intencje były znane i zrozumiałe przez przedsiębiorców, którzy decydują się na kampanię inwestowania społecznościowego ufają w pewien zakres i standardy tej współpracy.

***

Na sukces kampanii crowdinvesting składa się bardzo wiele czynników. Od lat pracujemy z wyselekcjonowanymi przedsiębiorcami i wspieramy ich w przygotowaniach do tego procesu. Obiektywnie jest jednak ważne, by żaden przedsiębiorca który wierzy w swoje siły i kompetencje oraz adekwatność parametrów oferty dla inwestorów, nie był wprowadzony w błąd co do podziału ról pomiędzy nim, a platformą.

Uważam też, że zdjęcie łatki „fintechowej” z operatorów platform crowdfundingowych jest zgodne z prawdą, a jednocześnie oczyszczające. Nie będą oceniani przez porównanie do zupełnie nieadekwatnych podmiotów, czy branż. Muszą za to dołożyć starań w zakresie profesjonalizacji, doskonałości prawnej oraz wytwarzania realnej wartości. Pytanie o wycenę tej wartości jest jak najbardziej zasadne, ale to już kwestia kluczowego dla działalności strategicznego przygotowania modelu biznesowego.

Działalność platform crowdinvesting należy klasyfikować jako legaltech, a nie fintech. Oferowana przez nie wartość to wygodny i bezpieczny dostęp do zdigitalizowanego procesu zawierania umów, których konsekwencją jest pozyskiwanie finansowania.

Operator platformy crowdinvesting ma wiele możliwości kształtowania swojej strategii i oferty. Ważne by jego intencje były znane i zrozumiałe przez przedsiębiorców, którzy decydują się na kampanię inwestowania społecznościowego ufają w pewien zakres i standardy tej współpracy

Operatorzy platform crowdinvesting wbrew coraz bardziej powszechnemu poglądowi, nie świadczą usług finansowych. W wielu przypadkach nie biorą nawet odpowiedzialności za pośrednictwo w ich świadczeniu.

[easy-tweet tweet=”W mojej ocenie działalność platform crowdinvesting należy klasyfikować jako legaltech, a nie fintech. Oferowana przez nie wartość to wygodny i bezpieczny dostęp do zdigitalizowanego procesu zawierania umów, których konsekwencją jest pozyskiwanie finansowania. ” user=”crowdfunding_pl”]